Najlepsza kuchnia świata- co zjeść w Izraelu: Hajfa

Brak mięsa, humus, ciecierzyca, ryby, owoce morza i najlepsze na świecie pomarańcze. Mój żołądek i kubki smakowe mówią, że chcą przeprowadzić się do Izraela. Mój chłopak wręcz przeciwnie…

Humus


Podczas pobytu w Izraelu jadaliśmy głównie w Hajfie, czyli mieście gdzie mieścił się nasz hotel, dlatego poniższe propozycje pochodzą właśnie stamtąd.

Burakas

Izraelski fast food. Jest to ciasto podobne do ciasta francuskiego podawane z grzybami lub szpinakiem oraz porcją warzyw: oliwkami, pomidorami, ogórkiem*, znienawidzoną przeze mnie cebulą i sosem pomidorowym.
Ta wariacja na temat drożdżówki czy zapiekanki bardzo mi smakowała i zdecydowanie ją Wam polecam. Szczególnie, jeśli macie mało czasu lub chcecie szybko zaspokoić głód w środku nocy- tak jak my.

*Moja przyjaciółka, którą odwiedzaliśmy w Hajfie nie rozumie połączenia pomidorów z ogórkami, które w Izraelu pojawia się bardzo często. W Polsce nie jest to popularne, ale pomimo to bardzo smaczne.

Burakas


Knafi

Od nienawiści tylko krok do miłości. Pierwszy raz, gdy Karolina (wspomniana wyżej przyjaciółka) zabrała nas na knafi stwierdziłam, że tłuste serowo- cukrowe ciasto jest tak ekstremalnie słodkie, że mi nie smakuje. Na koniec pobytu w Hajfie byłam w stanie jeść knafi w każdym bazarowym mini barze, w których są one sprzedawane. Tęsknie!

Knafi

Knafi


Humus

Nigdy już żaden humus nie będzie tak dobrze smakował jak ten w niepozornej knajpce w Hajfie. Gdyby nie Karolina w życiu byśmy tam nie weszli. Mały budynek zaadaptowany na lokal gastronomiczny, w którym panuje totalny chaos. 

Bar z humusem


Nie wiadomo, kto jest kelnerem, bo nie mają uniformów, a jedzenie podają Wam różne osoby. Ledwo usiedliśmy, a już ktoś przyniósł nam zestaw chlebków pita. Po chwili inna osoba podała górę warzyw. Następnie jakiś pan podszedł zapytać, co zamawiamy, a potem miła pani postawiła przed nami wodę. Okazało się, że wszyscy są rodziną i wspólnie prowadzą biznes. Na spółkę z moim Lubym zamówiliśmy wielką miskę humusu z mięsem za 45 szekli (drogo, jak zawsze w Izraelu). To była jedyna mięsna potrawa, jaką udało mu się zjeść w Izraelu, nad czym bardzo ubolewał, bo jest zdeklarowanym mięsożercą. Humus był wyśmienity! Delikatny, dobrze przyprawiony, rozpływał się w ustach i doskonale komponował z wyżej wymienionymi dodatkami, które mieliśmy w cenie.

Humus

Sałatka z serem halloumi i piwo w Iza Bar - Take it IZA

Ta miejscówka to najbardziej oblegany w Hajfie bar. Dlaczego? Bo mają najtańsze piwo w mieście- 20 szekli, czyli uwaga około 20 zł.

Piwo


Barmani są mili i mega przystojni, a wystrój całkiem ładny zwłaszcza, jeśli jest się przyzwyczajonym do widoku knajp, gdzie coś takiego jak dekoracje i spójne urządzenie wnętrza nie występują- jak wspomniany wyżej lokal z humusem.

Iza Bar - Take it IZA


Oprócz piwa zamówiłyśmy z Karolą również sałatkę z grillowanym serem halloumi i warzywami. Była pyszna. Zwłaszcza wyrazisty w smaku ser połączony, a jakże z pomidorami i ogórkami. Pyszna i ma się rozumieć droga, ale po kilku dniach pobytu już nas to nie dziwiło.

Sałatka

Pizza!

Nie mogło się obyć bez pizzy. W końcu próbujemy jej w każdym kraju, jaki odwiedzamy. W Izraelu zdecydowaliśmy się na pizzę na kawałki sprzedawaną przez Żyda o nieruchomym wyrazie twarzy w małym lokaliku otwartym nawet w szabat. Jedyne wolne miejsce było przy parapecie, ale to akurat nam nie przeszkadzało, bo parapet miał ładną mozaikę. Poza tym to był kolejny lokal typu “siada się gdzie się da”.

Pizzeria


Sama pizza była bardzo słodka. Nie tylko bataty, które pełniły rolę dodatków, ale również samo ciasto. Ciekawe doświadczenie smakowe, aczkolwiek nie wiem, czy chciałabym je powtórzyć.

Pizza


Śniadanie mistrzów

O naszym hotelu jeszcze Wam napiszę, ale dziś o śniadaniu, które mieliśmy w cenie pobytu.
Do tej pory wspominam je z utęsknieniem. Ogromna ilość ryb oraz przepysznych serów. Najlepsze na świecie pomarańcze. Przepyszna sałatka z ciecierzycy, buraki po arabsku i ogromna ilość pieczywa w tym rogalików z ciasta przypominającego francuskie nadziewanych serem. No i oczywiście szakszuka, czyli jajka gotowane w czymś w rodzaju sosu pomidorowo- paprykowego. Raj dla mojego podniebienia! Dla mojego Lubego bezmięsna tragedia.
Było pysznie i pięknie, bo nasza jadalnia zachwycała wystrojem i widokami zza ogromnych okien. Obsługa również okazała się niezwykle profesjonalna.

Hotelowa jadalnia

Hotelowa jadalnia


Podsumowując zakochałam się w kuchni Izraelskiej. Najbardziej tęsknie właśnie za tymi wszystkimi pysznościami. No i za morzem oczywiście.

Komentarze

Popularne posty