GTW PODRÓŻUJE ZALEW PORAJ
Tyle planów na wakacje i tyle zwiedzania, tyle podróży i
nowych miejsc do okrycia, a starych do ponownego zachwycenia się nimi.
I co? Zwichnięcie, skręcenie oraz naderwanie więzadeł stawu skokowego oraz poziomu stopy w połowie czerwca. Następnie 10 dni w gipsie i co najmniej 4 miesiące nie rozstawania się, że stabilizatorem ortopedycznym na mojej stopie. Nici z chodzenia po Bieszczadach i z rowerowych wycieczek na Mazurach. Jednak nie poddałam się i nie pozwoliłam, aby moja kontuzja całkowicie zniszczyła nam wakacje.
I co? Zwichnięcie, skręcenie oraz naderwanie więzadeł stawu skokowego oraz poziomu stopy w połowie czerwca. Następnie 10 dni w gipsie i co najmniej 4 miesiące nie rozstawania się, że stabilizatorem ortopedycznym na mojej stopie. Nici z chodzenia po Bieszczadach i z rowerowych wycieczek na Mazurach. Jednak nie poddałam się i nie pozwoliłam, aby moja kontuzja całkowicie zniszczyła nam wakacje.
Dzień po ściągnięciu gipsu wyjeżdżaliśmy
do znajomych do Częstochowy. Chodziłam tempem żółwia, ale dałam radę.
Spędzaliśmy u nich cały weekend. W sobotę postanowiliśmy wybrać się nad zalew
Porajski, a ja pokazałam, że orteza na stopie nie przeszkadza w dobrej
wakacyjnej zabawie. W prawdzie nie popływałam, ale zalew jest pełen glonów,
więc nie było, czego żałować. Zaliczyłam też przejażdżkę rowerkiem wodnym,
który można wypożyczyć przy brzegu. Oczywiście nie ja pedałowałam. Okazało się,
że Poraj jest miejscówką pies friendly, gdyż nikt nie chciał przegonić suczki
naszych przyjaciół i nawet na rowerek wodny mogliśmy ją zabrać.
Tak się złożyło, że akurat tego
dnia na jeziorze odbywały się regaty, a na brzegu festyn Dni Poraja, co
generowano mnóstwo atrakcji jak obwoźne wesołe miasteczko, koncerty, gry z
nagrodami i strefę gastronomiczna z jedzeniem, piwem i innymi napojami.
Komentarze
Prześlij komentarz