NOWA PROWINCJA
Muszę przyznać, że nie rozumiem fenomenu tego miejsca. Jest bardzo
popularne i prawie zawsze wieczorami pęka w szwach. Nie wiem, dlaczego, bo
właściwie ta kawiarnia nie ma do zaoferowania nic specjalnego.
Nowa Prowincja jest bardzo duża i ma parę sal w tym antresole.
W pierwszej części lokalu widzimy skład starych mebli, każde
z innej parafii, które wyglądają jakby czekały w kolejce do pracowni konserwacji drewna lub ewentualnie w kotłowni do spalenia.W sumie sama nie wiem gdzie nadawałyby się bardziej. Nie mam nic do staroci, ale lubię, gdy są ładne i tworzą całość. Zamierzony bałagan też jest spoko, ale tu jest po prostu nieład i nie koniecznie tak miało być.
W pierwszej części lokalu widzimy skład starych mebli, każde
z innej parafii, które wyglądają jakby czekały w kolejce do pracowni konserwacji drewna lub ewentualnie w kotłowni do spalenia.W sumie sama nie wiem gdzie nadawałyby się bardziej. Nie mam nic do staroci, ale lubię, gdy są ładne i tworzą całość. Zamierzony bałagan też jest spoko, ale tu jest po prostu nieład i nie koniecznie tak miało być.
Moi czytelnicy wiedzą, że uwielbiam antresole. Tej jednak nie. To
katastrofa, pomijając nawet kolejne brzydkie meble. Ściany całe są w napisach,
najróżniejszych bazgrołach w tym obraźliwych
i niecenzuralnych. Wygląda to strasznie niechlujnie, jak
w gimnazjalnej toalecie. Rozumiem pomysł "kliencie zostaw po sobie ślad: podpisz się, narysuj coś", ale nie w ten sposób. Przyda się do tego jakaś tablica i personel, który będzie na bieżąco usuwał wszelkie obleśne rysunki i tym podobne.
i niecenzuralnych. Wygląda to strasznie niechlujnie, jak
w gimnazjalnej toalecie. Rozumiem pomysł "kliencie zostaw po sobie ślad: podpisz się, narysuj coś", ale nie w ten sposób. Przyda się do tego jakaś tablica i personel, który będzie na bieżąco usuwał wszelkie obleśne rysunki i tym podobne.
Do tego samotny, popsuty zegar wiszący na ścianie potęguje okropne
wrażenie, jakie robią popisane ściany. Jestem pewna, że zegarowa kukułka
zakończyła swój żywot, bo zobaczyła, w jakim otoczeniu przyszło jej mieszkać na
starość.
Druga część lokalu to tak zwana Winiarnia. Tam jest już nieco
lepiej, choć w dalszym ciągu napchane starociami bez ładu i składu. Ale jest
jakoś przytulniej i nie ma pobrudzonych ścian, więc nie przypomina mordowni.
Myślę, że po pierwsze powinni zainwestować w malowanie ścian, po
drugie ujednolicić wystrój, wybrać jakiś motyw przewodni. Sugerowałabym styl
kolonialny, który ładnie sprawdziłby się w tym wnętrzu. Mogliby tez pójść
najprostszą drogą i odrestaurować meble.
Jednym z nielicznych plusów Nowej Prowincji jest miły personel.
Jednak nawet bycie miłym nie pomaga, jeśli podaje się klientom herbatę nie
dość, że w kubku (?!) to jeszcze wyszczerbionym (!!). Na szczęście
sytuacje uratowało wtedy pyszne ciasto cytrynowe na kruchym cieście, nie za kruchym
gdyż się rozpadało. Słodka beza
u góry równoważyła smak kwaskowatego, delikatnego cytrynowego kremu, który rozpływał się w ustach.
u góry równoważyła smak kwaskowatego, delikatnego cytrynowego kremu, który rozpływał się w ustach.
I znowu Winiarnia wygrywa z dolną częścią. Tam w czajniczku
dostałam sypaną, pyszną poziomkową herbatę, a nie zwykłą torebkową, która mogę
kupić w Tesco.
Wielokrotnie słyszałam opinie, że w
Nowej Prowincji mają pyszną gorącą czekoladę. Nie prawda. Jest gęsta, gorzka i
paskudna.
Podsumowując po prostu tam nie
idźcie, a jeśli już koniecznie chcecie to tylko do tej drugiej części.
Ogólna ocena 3/10 (i tak dużo).
Komentarze
Prześlij komentarz