MICHALSCY
Idziemy na deser! :)
Tym razem do
Michalskich. Byłam w tej cukierni wiele razy i niemal w każdej oprócz zakupu
słodkości "na wynos" można je zjeść na miejscu. Parę razy zawitałam
do ich cukierni w Galerii Krakowskiej, oprócz pysznych deserów i w miarę miłej
obsługi nic mi się tam nie podobało. Miejsca było mało, a jedząc czułam, że wszyscy
klienci na mnie patrzą i byłam pod presją, aby szybko zjeść i wyjść. A przecież
nie na tym polega idea jedzenia deseru...
Na szczęście
Michalscy otworzyli nową, ogromną cukiernię na rogu ulic Św. Anny i
Wiślnej.
Tam mamy pełną
opcje: pyszne desery w jak najbardziej przystępnych cenach. Jadłam malinową
pana cotte za 11zł
oraz szarlotkę na ciepło z bitą śmietaną i sosem malinowym.
Moja przyjaciółka zamówiła tiramisu. Wszystko było bajecznie pyszne. Mało tego,
wystrój jest imponujący. Elegancki, ale nie do przesady, bardzo dużo miejsca i
mnóstwo stolików w oknach. Obsługa bardzo miła i w przeciwieństwie do innych
cukierni Michalskich nie wymagają tam od nas samoobsługi. Na minus uderzyła
mnie tylko jedna rzecz. Panie kelnerki noszą niebieskie spódnice w czerwono-
zielone kwiaty. Ten strój zupełnie nie pasuje do wystroju lokalu i nawet się z
nim gryzie.
Podsumowując
cukiernie Michalskich polecam wszystkim (ale tylko tą na roku Św. Anny i
Wiślnej). Jest dobrym miejscem na spotkanie z przyjaciółmi i na randkę.
Ogólna ocena 9/10
no te okropne krzykliwe i kiczowate spódnice sprawiły ze Michalscy nie dostają
maksymalnej ilości punktów.
Facebook: https://www.facebook.com/cukiernia.michalscy?fref=ts
Zdjęcie z internetu. Tym razem nie jest tak przekłamane jak zwykle
Komentarze
Prześlij komentarz