Śniadanie w Krakowie: ŁYSA GÓRA
Mówią ze do trzech razy sztuka. Ja dałam Łysej Górze aż
pięć szans.
Gdy zobaczyłam na Placu na Stawach
nową piekarnie bardzo się ucieszyłam na myśl o odkrywaniu jej smaków. Niestety
odkryłam tylko, że prawie wszystko, co od nich jadłam jest suche: croissanty,
rogalik, drożdżówka z budyniem i dżemem. Wielkie rozczarowanie.
Napoleonki natomiast miały
przypalone spody, co niekorzystnie wpłynęło na smak całego ciastka.
Na szczęście cen nie mają
wygórowanych, a obsługę w miarę sympatyczną.
Jedyny plus, który ratuje Łysą Górę
to świeże i ciepłe bułeczki
z rana. Te na prawdę robią dobre wrażenie i szybko znikają.
z rana. Te na prawdę robią dobre wrażenie i szybko znikają.
Pomimo, że piekarnia jest tylko
zwykłym sklepem na Placu jej wnętrze zachęca, aby wejść do środka.
Ciepłe
kolory, drewno i wysoki stolik z hokerami przypominają wystrój modnych hipsterskich
śniadaniowych kawiarni
z amerykańskich filmów.
z amerykańskich filmów.
Podsumowując, chodzę tam tylko po
ciepłe bułeczki. Nawet, jeśli coś innego wygląda ładnie to już wiem, ze
smakować mi nie będzie.
Ogólna ocena: 4/10.
Zgadzam się! Suchota jakich mało.
OdpowiedzUsuńWłosy, w chlebie a ciasto stare, dobrze że wyrzuciłam. Nie Polecam nigdy więcej.
OdpowiedzUsuńNie polecam stare wyroby a wmawiają że świeżutkie.
OdpowiedzUsuń