Śniadanie w Krakowie: CUKIERNIA JÓZEF WILK



W ramach poznawania nowej dzielnicy odrywam cukiernie
oraz piekarnie, które mam w okolicy i bladym świtem wychodzę, aby "upolować” moje słodkie śniadanko. Józef Wilk to była pierwsza cukiernia, do której trafiłam jeszcze w dzień przeprowadzki. 
Głodna i już przed południem zmęczona zakupiłam tam drugie śniadanie. Stojąc w kolejce (na Salwatorze wszędzie są kolejki) miałam sporo czasu, aby przyjrzeć się asortymentowi. Niestety ekspozycja pozostawia wiele do życzenia: ściśnięte w brzydkich lodówkach ciasteczka przestają wyglądać apetycznie. Co z tego, że są kolorowe i pewnie pyszne, jeśli nie zachęcają do zakupu.



Postanowiłam, więc patrzeć w inną stronę, a tam okropny stolik
i krzesło, czyli pseudo możliwość zjedzenia na miejscu. Myślę, że tak na prawdę przydaje się tylko wtedy, gdy do względnie miłych pań przyjdzie znajoma w odwiedziny i chce gdzieś usiąść. 



Kupiłam za małego ślimaczka z białą czekoladą, za 1,80 zł
i wyszłam, aby zjeść w domu. Średnio mi smakowało. Drożdżówka nie była miękka, za to mega słodka, aż zamulająca
i pusta w środku. Natomiast polewa z "białej czekolady" bardziej przypominała lukier. 



Podsumowując: Nie poszłam tam więcej. Przydałby im się spec od ekspozycji towarów i osoba, która degustowałaby wypieki. Może jeszcze kiedyś dam druga szansę Cukierni Józef Wilk. 
Ogólna ocena 2/10.


Komentarze

Popularne posty