U BABCI MALINY
Dość tych słodkości, czas zjeść coś treściwego. I to naprawdę treściwego,
bo z polskiej kuchni, którą serwuje restauracja U babci Maliny. Lokale są dwa,
jeden na ulicy Szpitalnej i drugi na Sławkowskiej. Oba w stylu polskiej
wiejskiej karczmy z mnóstwem gadżetów rodem z muzeum etnograficznego z jakiejś
wioski. Gdybym była turystką byłabym zachwycona. Jako, że turystką
w Krakowie nie jestem preferuje inne wnętrza, ale to u Babci Maliny toleruje, ponieważ ma swój urok i nawet dobrze się czuje jedząc pyszne naleśniki przy drewnianych ławach.
w Krakowie nie jestem preferuje inne wnętrza, ale to u Babci Maliny toleruje, ponieważ ma swój urok i nawet dobrze się czuje jedząc pyszne naleśniki przy drewnianych ławach.
Jest drobna różnica między dwoma lokalami, jeśli chodzi o wystrój.
Na Sławkowskiej ściany obwieszone są zdjęciami sławnych osób, które u nich
jadły. Rozumiem, że chcą się pochwalić, ale taki zabieg potęguje wrażenie
kiczu, które przy wiejskim stylu i tak jest spore, ale przez te zdjęcia kicz
przestaje być kontrolowany.
W obu restauracjach mamy do czynienia z pełną samoobsługą, co przy
cenach z średniej półki traktuje, jako minus. Panie przyjmujące zamówienia są
względnie miłe.
Najbardziej sporną kwestią są dania u Babci Maliny. Nigdy nie
zamawiajcie tam dań mięsnych. Każde, które jadłam było beznadziejne. Panierka
za twarda, za bardzo przypieczone. Natomiast placki po węgiersku lub moje
ulubione naleśniki są wyborne. Szczególnie lubię naleśniki z serem, nigdzie nie
są tak pyszne jak tam. Pyszne dość grube ciasto, słodki, ale nieprzesłodzony
serowy farsz i owocowy sos dla przełamania smaku.
Zwykle porcje są faktycznie jak u babci, czyli duże, ale ostatnio
po zamówieniu pierogów na Sławkowskiej spotkało mnie rozczarowanie. Tak małą
ilością ja się nie najem!
Podsumowując, jeśli macie ochotę na
polską kuchnie w swojskim otoczeniu i padło na Babcię Malinę to bardziej
polecam tą na ulicy Szpitalnej. No i na randkę to miejsce się raczej nie
nadaje.
Ogólna ocena 6/10.
Komentarze
Prześlij komentarz