Cudowna, złota, polska jesień w Bieszczadach
Moja pierwsza połonina i pierwszy raz w Bieszczadach.
Ponoć jesień jest najpiękniejsza właśnie w Biesach. W tym roku wreszcie
przekonałam się, że to prawda.
Połonina Caryńska
Początkiem października wybraliśmy się na połoninę Caryńską. Podejście z
Brzegów Górnych było dość męczące, ale piękne.
Jak przystało na wielką fankę aftergrobingu zachwycił mnie stary cmentarz
na początku szlaku z Brzegów.
Na samym wierzchołku połoniny wiało niemiłosiernie, ale nie przeszkodziło
mi to w podziwianiu widoków.
Schodziliśmy do Ustrzyk Górnych. Zejście tylko miejscami strome, ładne i
dość długie. Całość trasy zajęła nam niecałe 5 godzin. Radzę zaopatrzyć się w swój
prowiant, ponieważ na tym szlaku nie ma żadnych schronisk.
To była moja druga tegoroczna wizyta w Polańczyku, ale pierwsza jesienią.
Zielone wzgórza nad Soliną tym razem były kolorowymi wzgórzami. Uzdrowiskowa
miejscowość tętniąca życiem w letnich miesiącach teraz wydała mi się nieco
opustoszała.
Przeżyłam ogromny zawód, ponieważ nie istnieje już moja ukochana knajpka z
najlepszym na świecie pstrągiem (R.I.P).
Browar Ursa Maior
W miejscowości o wdzięcznej nazwie Uherce Mineralne mieści się browar Ursa
Maior. Wytwarza drogie, choć dobre piwa regionalne. Bardzo smakowało mi Deszcz
w Cisnej i Śnieg na Beniowej. Fanom goryczki polecam Dzikiego Kota z Berehów.
Kuszące Dwa Winne Misie, czyli piwo o smaku wina nie przyprawiły o fajerwerki
moich kubków smakowych. Zachwyciły mnie natomiast piwne krówki. To zdecydowanie
najlepsze krówki, jakie w życiu jadłam. Niestety ceny w browarskim sklepiku są
zaporowe (ponad 100 zł za 7 piw i garść krówek), a pan, który tam pracuje
ekstremalnie niemiły.
Komentarze
Prześlij komentarz