Charlotte, czyli śniadanie idealne

Marzenia są małe i duże. Jednym z moich małych marzeń było śniadanie w Charlotte. Spełniła je dla mnie Roksana.

Charlotte


Moja przyjaciółka pewnego paskudnego dnia zabrała mnie na najpyszniejsze śniadanie wszech czasów do Charlotte. Miejsce jest ekstremalnie obleganie dlatego, rezerwacja jest wskazana. Niestety w weekendy nie rezerwują stolików, a wejście "z ulicy" graniczy z cudem, ponieważ kolejki ciągną się na zewnątrz lokalu. Gdy prowadzi się tak intensywny i szybki tryb życia jak ja, czekanie na stolik odpada. Roksa zrobiła rezerwacje i dobrze, bo krótko po naszym przyjściu restauracja pękała w szwach.

Charlotte


Sympatyczny i nieco hipstersko wyglądający kelner podał nam menu. Biorąc pod uwagę fakt, że miejsce jest mega popularne to ceny nie powalają. Maksymalnie zapłacimy za śniadanie 20 kilka złotych.
Wybieramy opcje na słodko lub na słono. Ja chciałam tam pójść zdecydowanie dla słodkiej opcji. Słyszałam dużo dobrego o ich dżemach, miodach, croissantach i czekoladach, a przede wszystkim o białej czekoladzie. Wszystkie te pochwały były zasłużone. Wybrałam set z kawą, jajkiem sadzonym, croissantem, dżemem pomarańczowym i oczywiście przepyszną białą czekoladą. To jest najlepsze śniadanie, jakie w życiu jadłam. Idealnie maślane croissanty i ekstremalnie słodka biała czekolada zbilansowana pomarańczowym dżemem. Właściwie nie musiałabym przełamywać słodkości czekolady, ale Roksa twierdzi, że tylko ja tam mam, bo inni ludzie dostaliby szoku po zjedzeniu takiej ilości.



Charlotte


Podsumowując najpierw jest Charlotte, a potem długo, długo nic. Charlotte jest idealne.

Komentarze

Popularne posty