Moje święta 2020/2021
Święta to dla mnie wyjątkowy czas. Jako osoba niewierząca nie obchodzę świąt w kontekście religii. Celebruje je na swój sposób, namawiając się świąteczną atmosferą, spędzając czas z bliskimi i robiąc same przyjemnie rzeczy, ciesząć się prezentami.
Od 23 do 26 grudnia czas spędziłam w moim domu mojej mamy na Orawie, gdzie nałogowo oglądałam świąteczne filmy i jadłam pyszności. Na kolację 26 grudnia przyjechał mój nowy facet i jak się można domyślić, rodzinny posiłek nie wypadł najlepiej, a ja podczas kolacji czułam się jak bohaterka kiepskiej komedii romantycznej.Rankiem 27 grudnia pojechaliśmy z moim partnerem do mnie do Zakopanego, gdzie spędzaliśmy cały tydzień z naszymi przyjaciółmi, którzy są dla mnie najprawdziwszą i najukochańsza rodziną.Pierwszy wieczór był bardzo kreatywny, ponieważ wspólnie wyplataliśmy mandalę z fluorescencyjnej włóczki. To Bardzo odprężające zajęcie.Natomiast 28 grudnia wybraliśmy się w góry. Ta część z nas, która jest bardziej zaprawiona w górskich bojach poszła nieco wyżej, a ja z moim chłopakiem i kilkorgiem przyjaciół wybraliśmy prostą trase na Polanę Kalatówki, która okazała się jednak trudniejsza niż zwykle. Bez kijków i raczków byłoby ciężko, ze względu na śliską drogę. Dodatkowo wiał mocny halny dlatego grupa "wysokogórska" zrezygnowała z zaplanowanej trasy i poszła dużo niżej.
Bo 1 stycznia poszliśmy nad Morskie Oko. Zimą jest najpiękniejsze. Jak łatwo się domyślić wyprawa zajęła cały dzień. Oczywiście na miejscu widzieliśmy mnóstwo debili wchodzących na taflę jeziora. Nie wiem jak można tak bardzo nie mieć wyobraźni.
Data 4 stycznia jest wyjątkową datą, ponieważ ustaliliśmy, że wtedy obchodzimy z Partnerem rocznicę. Niestety z powodu głupich obostrzeń nie mogliśmy nigdzie wyjechać, ani nawet wyjść na miasto. Zamówiliśmy jedzonko i spędziliśmy wieczór przy winie, oglądając "Noc na ziemi". Doskonały komediodramat opowiadających 5 niezależnych historii o taksówkarzach i ich pasażerach z różnych zakątków świata. Najbardziej podobała mi się nowojorska nowela.
Następnego dni ponownie wróciłam do mojej koleżanki z Bytomia, gdzie wraz z naszą kolejną przyjaciółką spędziłyśmy miły wieczór na ploteczkach.
Wolny dzień 6 stycznia ponownie był chillu tym razem romantycznego. Razem z Partnerem zajadaliśmy się pysznościami i obejrzeliśmy Blade Runner 2049, który to film osobiście bardzo lubię za jego dystopijną stylistykę.
W czwartek 7 stycznia wróciłam do Krakowa, gdzie wieczorem odwiedziła mnie przyjaciółka.
Piątek i większość soboty poświęciłam na pielęgnacje i powolny powrót do rutyny po niemal 3 tygodniowym urlopie.
Natomiast w niedzielę wkręciliśmy się z Partnerem w serial Legenda Kory- sequel Avatara, którego jesteśmy wielkimi fanami.
Absolutnym hitem świąt był ruch ośmiu gwiazd, które spotykaliśmy a to na pierniczkach, a to na bałwanie, który stał na Przysłopie Miętusim, tafli Morskiego Oka.
To był bardzo przyjemny i wesoły czas, który pozwolił mi odpocząć. W sobotę 7 stycznia oficjalnie zakończyłam sezon świąteczny i rozebrałam moje krakowskie mieszkanie z dekoracji świątecznych.
Komentarze
Prześlij komentarz