Podróż życia- Tajlandia- zwiedzanie Bangkoku
To było niesamowite doświadczenie. Bangkok jest ogromny, fascynujący, czasem przytłaczający, mistyczny, pełen skrajności i zupełnie inny niż wszystko, co do tej pory widziałam.
Zaczęliśmy od wieczornej wyprawy na Khao San, czyli główną ulicę Bangkoku pełną ludzi, stoisk z pamiątkami, barów sprzedających drinki w... wiaderkach (oczywiście się skusiliśmy!). Tylu ludzi na raz nie widziałam jeszcze nigdy, tyle bodźców nie otrzymałam jeszcze nigdy, tyle kolorów nie otaczało mnie jeszcze nigdy. Byłam zachwycona! Usiedliśmy w jednym ze street foodów i zjedliśmy pad thai, czyli tradycyjny tajski makaron z krewetkami, jajkiem, fasolą, sosem rybnym i pastą tamadynową smażony w woku. To był najpyszniejszy pad thai, jaki jadłam podczas całego wyjazdu!W Tajlandii przyzwyczaiłam się, że najlepsze jedzenie jest sprzedawane na ulicy. Tam rzadko trafiały się restauracje w tradycyjnym rozumieniu tego słowa. Większość posiłków jedliśmy przy stolikach pokrytych ceratą, siedząc na plastikowych krzesłach ustawionych na ulicy obok stoiska, na którym sympatyczny Taj przygotowywał bajecznie dobre i tanie jedzenie.
Khao San dostarczyła nam też innych wrażeń smakowych. Tam pierwszy raz zjadłam skorpiona (spalony na wiór) i krokodyla (za ostry).
Następnego dnia na kacu po imprezie na Khao San i na jet lagu (między Polską a Tajlandią jest 6 godzin różnicy czasowej) postanowiliśmy zwiedzać świątynie Bangkoku. Naszym absolutnym must see była Świątynia Leżącego Buddy- Wat Pho. Budda faktycznie leży i jest imponujący- ma aż 46 metrów długości i 15 wysokości, a na jego stopach znajdują się płaskorzeźby.
Oprócz tego na terenie świątyni znajdziemy mnóstwo mniejszych posążków Buddy oraz kolorowe Stupy, w których znajdują się... szczątki zmarłych. Można powiedzieć, że to taki kolorowy cmentarz dla zasłużonych. Takiego aftergrobingu się nie spodziewałam :D
Następnego dnia postanowiliśmy podziwiać Bangkok z góry. Najpierw z tarasu świątyni zwanej Złotą Górą- Wat Saket. Prowadzi na nią 300 schodów, które jednak pokonamy bez problemu, po drodze podziwiając rzeźby zwierząt, święte dzwonki i oczywiście wizerunki Buddy.
Ważne info: wejście do świątyń jest darmowe lub bardzo tanie. Zwiedzający muszą mieć zasłonięte kolana i ramiona oraz ściągnąć buty w wyznaczonych miejscach.
Wieczorem zobaczyliśmy rozświetlony Bangkok z perspektywy jednego z Sky Barów- Hi So w hotelu Sofitel. Wejście jest darmowe, drinki oczywiście droższe niż dania na ulicach Bangkoku, ale i tak tańsze niż te w Krakowie. Po chwili czekania udało się nam dorwać stolik przy oknie. Tak oto spełniłam jedno z moich marzeń: wizyta w sky barze w Bangkoku.
Pro tip- po wejściu do hotelu dobrze zapytać obsługę jak trafić do sky baru- po drodze jest przesiadka między windami. Wszyscy bardzo chętnie udzielają informacji.
Komentarze
Prześlij komentarz