Phuket, czyli jedna wielka impreza
oraz jak nie dać się oszukać na Ping Pong Show.
Jeśli szukacie odpoczynku, ciszy i spokoju to na Phuket go nie znajdziecie. Jeśli przyjechaliście na imprezę, to dobrze trafiliście.Co prawda dla mnie pobyt na Phuket zaczął się ciężko, bo Zemstą Faraona po zupie z nieświeżymi owocami morza. Na szczęście następnego dnia pizza się już dobrze przyjęła. Nie mogłam odpuścić sobie spróbowania mojego ulubionego dania w Azji :) Postawiłam oczywiście na hawajską, bo tajskie ananasy nie mają sobie równych i była całkiem smaczna.
No ale przecież nie na pizzę przyjechaliśmy na Phuket tylko na Ping Pong Show. Co to w ogóle jest?
To erotyczny pokaz. Kobiecy striptiz połączony ze sztuczkami polegającymi na wypuszczaniu z waginy piłeczek ping pongowych lub innych przedmiotów jak na przykład bardzo, ale to bardzo długiej wstążki. W hardkorowych przypadkach ponoć nawet żyletek (man nadzieję, że plastikowych). Na naszym pokazie były też na przykład rybki wypuszczane do akwarium. Czy żywe, czy atrapy to nie wiem, bo pokaz ogląda się z loży. Oprócz tego są inne elementy show. Performerki strzelają z łuku z zawiązanymi oczami do balonów między nogami jakiegoś faceta z widowni i robią niesamowite akrobacje w tańcu.
Na Phuket niemal na każdym kroku można spotkać hosta zapraszającego na pokazy. Jaki jest haczyk? Otóż turyści często są oszukiwani w takich miejscach i zdziera się z nich kasę. Co zrobić, aby nie dać się oszukać na Ping Pong Show?
My przyjęliśmy następującą taktykę i zrobiliśmy na tym deal życia:
- pytamy hosta ile kosztuje wstęp do lokalu
- pytamy hosta ile kosztuje oglądanie pokazu
- prosimy o pokazanie menu, żeby zobaczyć ceny napojów (nie można siedzieć przy pustym stoliku)
- TARGUJEMY SIĘ
Powiedzieliśmy, że mamy na całą naszą czwórkę 1000 batów (około 100 zł) i chcemy wejść, obejrzeć jeden pokaz i kupić piwa. Że to są nasze ostatnie pieniądze, bo jutro wyjeżdżamy i chcemy je wydać. Gdyby zapytał o kary, mieliśmy zamiar powiedzieć, że nie mamy. Ale nie zapytał. I co? I udało się! Weszliśmy za darmo. Każde z nas kupiło po piwie za 200 batów, po czym poprosiliśmy kelnerkę o natychmiastową płatność i o pieczątkę na rachunku, że jest zapłacony oraz daliśmy jej napiwek 100 batów. Pieczątka jest ważna, ponieważ czasem przy wyjściu ochrona próbuje wmówić turystom, że nie zapłacili i pokazuje rachunek, na którym niejednokrotnie jest nabite więcej pozycji, niż było w rzeczywistości lub droższe. Paragon należy mieć przy sobie podczas opuszczania lokalu.
Ważne jest, żeby przez cały pokaz mieć coś do picia, ponieważ tak jak wspominałam, nie można siedzieć przy pustym stole. Nie wolno robić zdjęć ani kręcić filmików. Po skończonym jednym pokazie należy dać napiwek do słoika tancerkom (nasze "ostatnie" 100 batów) i wyjść, aby nie narazić się na wyłudzenie kasy za drugi pokaz.
To deal życia! Ludzie wydają na Ping Pong Show setki złotych, a my wydaliśmy po 25 zł na osobę.
Czy warto? Tak! Zdecydowanie tak! Powiedziałabym, że wizyta na Phuket bez Ping Pong Show się nie liczy. Czy poszłabym drugi raz? Nie. Na tym pokazie chodzi o element zaskoczenia, a przy drugiej wizycie nie byłoby już żadnego.
Polecam Pong Pong Show na Phuket, tylko nie dajcie się oszukać.
Komentarze
Prześlij komentarz