Altered Carbon
Teoria, że za pierwszym razem nigdy się nie udaje, sprawdziła się w 100% w przypadku serialu Altered Carbon.
Świat przedstawiony w Altered Carbon to dystopiczne miasto przyszłości o cyber punkowej stylistyce. Ludzie posiedli dar nieśmiertelności dzięki wymianie powłok (ciał) na nowe. Umrzeć mogą jedynie, gdy ich stos, czyli coś w rodzaju karty pamięci ze świadomością zostanie zniszczony. Brzmi dobrze, prawda. Co więc na poszło w 1 sezonie, a co naprawili w 2?
Pierwszy sezon zalał widza mnogością wątków i zastraszającą ilością postaci w tym drewnianym głównym bohaterem oraz irytującą policjantką Ortegą (serio, czy policjantkę zawsze musi grać latynoska? Przecież latynoskie kobiety wykonują też mnóstwo innych zawodów). Do tego był przesadnie brutalny, a golizna była wciskana na siłę. Jedyny ciekawy wątek, czyli istnienie obok ludzi sztucznych inteligencji, które z człowiekiem się kumplują lub wręcz przeciwnie został potraktowany dość po łepkach. Moja ulubiona postać, sztuczna inteligencja- Poe będący hotelem o nazwie Kruk i noszący stroje z epoki (tak, dobrze myślicie, że tu mamy inspiracje Edgarem Allanem Poe) miała zdecydowanie za mało scen.
W drugim sezonie twórcy poprawili błędy. Postaci jest dużo mniej, ich wątki są dograne i mają więcej sensu. Główny bohater dostał nową powłokę, co zaowocowało zatrudnieniem niemal stworzonego do tej roli Anthony'ego Mackie'a. Przemoc jest, bo to w końcu cyber punk, ale jest jej mniej. Goliznę i seks mocno ograniczano. Poe otrzymał swój własny wątek, który jest jednym z ważniejszych dla historii. No i pojawiło się więcej sztucznych inteligencji.
No i co teraz? Oglądać czy nie oglądać skoro 1 sezon do dupy, a 2 świetny? Oglądać, ale z myślą, że to, co będziemy widzieć przez kilka pierwszych odcinków to po prostu kiepskie pierwsze wrażenie. Za drugim razem będzie fajnie.
Świat przedstawiony w Altered Carbon to dystopiczne miasto przyszłości o cyber punkowej stylistyce. Ludzie posiedli dar nieśmiertelności dzięki wymianie powłok (ciał) na nowe. Umrzeć mogą jedynie, gdy ich stos, czyli coś w rodzaju karty pamięci ze świadomością zostanie zniszczony. Brzmi dobrze, prawda. Co więc na poszło w 1 sezonie, a co naprawili w 2?
Pierwszy sezon zalał widza mnogością wątków i zastraszającą ilością postaci w tym drewnianym głównym bohaterem oraz irytującą policjantką Ortegą (serio, czy policjantkę zawsze musi grać latynoska? Przecież latynoskie kobiety wykonują też mnóstwo innych zawodów). Do tego był przesadnie brutalny, a golizna była wciskana na siłę. Jedyny ciekawy wątek, czyli istnienie obok ludzi sztucznych inteligencji, które z człowiekiem się kumplują lub wręcz przeciwnie został potraktowany dość po łepkach. Moja ulubiona postać, sztuczna inteligencja- Poe będący hotelem o nazwie Kruk i noszący stroje z epoki (tak, dobrze myślicie, że tu mamy inspiracje Edgarem Allanem Poe) miała zdecydowanie za mało scen.
W drugim sezonie twórcy poprawili błędy. Postaci jest dużo mniej, ich wątki są dograne i mają więcej sensu. Główny bohater dostał nową powłokę, co zaowocowało zatrudnieniem niemal stworzonego do tej roli Anthony'ego Mackie'a. Przemoc jest, bo to w końcu cyber punk, ale jest jej mniej. Goliznę i seks mocno ograniczano. Poe otrzymał swój własny wątek, który jest jednym z ważniejszych dla historii. No i pojawiło się więcej sztucznych inteligencji.
No i co teraz? Oglądać czy nie oglądać skoro 1 sezon do dupy, a 2 świetny? Oglądać, ale z myślą, że to, co będziemy widzieć przez kilka pierwszych odcinków to po prostu kiepskie pierwsze wrażenie. Za drugim razem będzie fajnie.
Komentarze
Prześlij komentarz