GTW w podróży: Lwów- moje wrażenia oraz pamiątki
“Gdybym się kiedyś urodzić miała znów to…” na pewno nie we Lwowie. Nie zmienia to faktu, że wrócić tam kiedyś mogę.
Dlaczego nie zgadzam się z słowami
popularnej piosenki? Lwów w prawdzie piękny ma też swoje mroczne strony.
Dlaczego nie chciałabym urodzić się we Lwowie:
- Chodniki. Narzekałam na
krakowskie chodniki, ale już tego nie robię. Te lwowskie są o tysiąc razy
gorsze. Dziura na dziurze i dziurą pogania. To jest niebezpieczne i
stwarza zagrożenie dla pieszych- boleśnie się o tym przekonałam, a moje
rozbite kolana jeszcze się nie zagoiły. Walizka na kółkach też nie wyszła
z tego wyjazdu bez szwanku.
- Zasady ruchu drogowego, a
właściwie ich brak. Miejscowi jeżdżą zdecydowanie za szybko i nigdy nie
widziałam czy będą łaskawi wyhamować, gdy akurat przechodziłam po czymś,
co jest niby pasami, ale tego też nie była pewna. Nawet znaków drogowych
jest w tym mieście niewiele.
- Lwów jest jak dr Jekyll mr
Hyde. Z jednej strony piękne uliczki, kościoły, cerkwie, zapierająca dech
opera, a z drugiej odrapane kamienice, zaniedbane podwórka. Mam wrażenie,
że jeśli coś nie jest wielkim zabytkiem tylko jedną z wielu kamienic
w centrum miasta to nie warto inwestować w renowację tego budynku.
Niestety to podejście wynika zapewne z braku funduszy. Mój Luby
stwierdził, że Lwów to taki Kraków 30 lat temu, gdy nikt nie wydawał
pieniędzy na restaurację pomniejszych zabytków. To bardzo trafne
podsumowanie, jednocześnie daje nadzieję na przyszłość.
Powody, dla których chciałabym wrócić do
Lwowa:
- Ceny. Nigdy, żaden wyjazd nie
był tak tani. Ceny we Lwowie są bajecznie niskie. Wszystko kosztuje
przyjemnie mało. Nic tylko zwiedzać, jeść, pić i kupować pamiątki.
- Zabytki. Oczywiście nie
zwiedziliśmy wszystkiego, a więc jest powód do powtórki wycieczki.
- Gastroturystyka. Moja ulubiona
forma zwiedzania. Lwów obfituje w piękne lokale utrzymane w stylistyce
20-lecia międzywojennego. Najlepszy plan na zwiedzanie to: zabytek,
knajpa, zabytek, knajpa itd. :)
Skoro już wyżej o pamiątkach była mowa
to pokażę, co kupiłam dla siebie oraz dla znajomych.
Oprócz standardowych rzeczy typu magnes
na lodówkę i brelok z lwem (jest w herbie Lwowa) kupiłam również naszyjnik z
koralików, który pierwszy raz zobaczyłam na Ukrainie. Bardzo lubię przywozić
biżuterią charakterystyczną dla kraju, który odwiedzam. Niestety nie znalazłam
rozkładanej książeczki z widokami, dlatego postawiłam na zestaw pocztówek.
Oczywiście jednym z najlepszych
prezentów z Lwowa jest wódka. Polecam, bo smakuje naprawdę dobrze. Nam
przypadło do gustu również lwowskie piwo 1715. Przywiozłam też dwa wina, ale
nie spodziewam się po nich cudów.
To, co tygryski lubią najbardziej, czyli
słodycze. Zdecydowanie najwięcej przywieźliśmy czekolady Roshen wyprodukowanej
przez koncern, którego założycielem prezydent Ukrainy Petro Poroszenko, zwany
“czekoladowym królem”. Wyroby Roshen są przepyszne!
Kupując pamiątki na Ukrainie należy
pamiętać, że niestety do Polski nie możemy wwieźć takich rzeczy jak kawior czy
suszone owoce morza. Trzeba również zwracać uwagę na limity towarów, które
można przywieźć:
- 16 litrów piwa
- 4 litry wina niemusującego
- 1 litr alkoholu
wysokoprocentowego (powyżej 22%) lub 2 litry alkoholu do 22% (np. wina
wzmacniane lub wina musujące)
- 40 sztuk papierosów lub 10
cygar lub 50 gram tytoniu
- artykuły
spożywcze o łącznej wartości do 200 euro, przy jednoczesnym zachowaniu
limitu 2 kg na jeden artykuł
Komentarze
Prześlij komentarz