Jemy na Koh Samui
Wyspa Koh Samui ofiarowała nam nie tylko instagramowe krajobrazy, ale również bardzo instagramowe jedzonko :D
Odwiedziliśmy popularny bar The Rock w pobliżu skał Baby i Dziada. Wypiliśmy po wodzie kokosowej i skosztowaliśmy sataja, czyli przekąski z kurczaka na patyku. Zjadłam też nieco za ostrego pad thaia.
Klimat baru jest bardzo na luzie i rasta. Ponoć to tutaj można kupić skręta i zapalić w sekretnym miejscu. Niestety marihuana jest w Tajlandii nie legalna, a jej posiadanie karane aż karą śmierci (chyba ich popierdoliło!!), więc się nie odważyliśmy.
Niedaleko naszego domku znaleźliśmy też przepiękny bar z bambusowymi altanami, gdzie byliśmy kilka razy na drinkach, burgerach, frytkach, bajglach i deserach.
Po prawie miesiącu jedzenia tylko tajskich dan taki powrót do tradycyjnej kuchni był dla nas wspaniałym doznaniem. Wszystko, co tam serwowali, było przepyszne. Zwłaszcza owocowe desery. Ogólnie nie lubię ananasa, ale ten z Koh Samui to zupełnie co innego. Tak samo, jak arbus czy smoczy owoc. Pychota.
Komentarze
Prześlij komentarz