Sex Education


Jestem po dwóch sezonach Sex Education. Pierwszy mnie zachwycił, drugi... cóż poprzeczka była chyba zbyt wysoko.

Sex Education


Pierwszy Sex Education był dla mnie epokowym odkryciem. Niby teen drama, bo akcja dzieje się w szkole gdzie absolutnie niepopularny dzieciak zaczyna udzielać niezwykle trafnych porad seksualnych rówieśnikom. Skąd prawiczek tyle wie o seksie? Jego mam jest seksuologiem i prowadzi w domu gabinet. 

Jest to serial, który z powodzeniem mogą oglądać dorośli i młodzież i nikt się nie nudzi. Serial błyskotliwy i zabawny, który w sposób mądry i zrozumiały mówi o seksie, nie demonizując żadnych tematów z życiem seksualnym związanych. 

Zachwycił mnie odcinek dotyczący aborcji pokazujący, że nie jest to ani zabawa, ani wielce traumatyczna rzecz, że w wielu różnych przypadkach to jedyne rozsądne wyjście. Aborcji dokonuje tu nie tylko nastolatka, ale również dojrzała kobieta posiadająca już dzieci, możemy się tylko domyślać, jak dramatyczne musi być jej życie.

Postaci są genialnie napisane, ich zróżnicowane wątki wzbudzają w widzach emocje, a aktorsko serial jest na prawdę na wysokim poziomie.

To, co najbardziej ceniłam w pierwszym sezonie to jego nieprzewidywalność. Nie mogłam zgadnąć, co się stanie, a serial mnie zaskakiwał w każdym odcinku.

Niestety zaskoczenia skończyły się w drugim sezonie, który nie jest już tak porywający. Tam z łatwością mogłam przewidzieć, jak potoczy się akcja.

Pierwszy sezon miał elementy proceduralne: w każdym odcinku Otis ma innego "pacjenta", któremu próbuje pomóc rozwiązać seksualne rozterki. Podobał mi się ten stały element dobrze współgrający z główną osią fabularną. W drugim sezonie zabrakło terapii prowadzonej przez Otisa. Teoretycznie miała go w tym zastąpić mama, ale ten wątek został niedograny i mam wrażenie jakby porzucony w pewnym momencie. Spotkań doktor Jean z nastolatkami było na tyle mało, że nie zdążyłam uwierzyć, iż potrafi rozmawiać z młodymi ludźmi o seksie. W ogóle mam wrażenie, że drugi sezon chce złapać wszystkie sroki za ogon i porusza wiele wątków, których potem nie prowadzi we właściwy sposób i kończy pośpiesznie.

Najbardziej zawiodłam się na roli napisanej dla Maeve. To niemal kalka z jedynki: z butami w jej życie (i dom) wchodzi ktoś z rodziny, od której dziewczyna chce się odciąć. Z czasem naiwnie zaczyna ufać najpierw swojemu bratu (1 sezon) potem matce (2 sezon), ale okazuje się, że kredyt zaufania był przyznany niesłusznie. Czy w trzecim sezonie wprowadzi się do niej ojciec?

Na plus jest natomiast postać Adama. Chłopak traci wszystko, nawet jeśli znajduje miejsce, które na pozór będzie mu przyjazne i tak zostaje mu ono odebrane. Podoba mi się jego droga do zrozumienia swojej seksualności oraz pokazanie szkoły wojskowej zupełnie inaczej niż w dotychczas widzianych przeze mnie wytworach kultury. Szkoła, do której trafia Adam, ma nauczycieli, którzy nie pomiatają uczniami oraz jest miejscem, gdzie rówieśnicy się wspierają, a nie znęcają nad sobą. Może gdyby Adam przyznał się, że jest biseksualny, nie pożegnałby się z tym miejscem tak szybko?

Ogólnie drugoplanowe postaci zostały tu bardziej rozwinięte, a Otis zszedł na dalszy plan.

Podsumowując polecam bardzo pierwszy Sezon Sex Ed, drugi również, ale z nieco mniejszym entuzjazmem. Czekam na trzeci i mam nadzieję, że mnie nie zawiedzie.



Komentarze

Popularne posty