Nie, to nie wyszło, czyli filmowo- serialowe niewypały

Miało być dobre, a wyszło słabe. Moje dwie serialowe pomyłki i jedna filmowa.


Nigdy


1. "The end of the f *** ing world". Co to do cholery ma być?! Historyjka o dwójce nastolatków, którzy zamiast uciekać z domu przed siebie, powinni wybrać się najdalej na terapię. Ona ma borderline, a on zadatki na dobrego psychopatę. Serial wprowadza widza w dyskomfort obserwatora, który to według psychologii pojawia się, gdy obserwujemy zachowanie chorobowe.

The end of the f *** ing world

2. "Torchwood". Jeśli już twórcy decydują się na serial proceduralny (w każdym odcinku nowa zagadka, główna oś fabularna jest tu dodatkiem) to muszą czymś zainteresować widza, aby chciał wracać w każdym odcinku do tego samego. Tu nie ma nic interesującego. Kryminalne zagadki z zaświatów już niejednokrotnie widzieliśmy i rozwiązywali je mniej irytujący bohaterowie niż Gwen.

Torchwood


3. "Chappie". Niby pomysł spoko, bo grupa bandziorów adoptuje robota. Dobra obsada i zespół Die Antwoord z cała swoją pokręconą estetka wrzucony do produkcji. Coś tu jednak nie zagrało. Film jest miałki, nudny i ma kilka ekstremalnie koszmarnych efektów specjalnych. Najbardziej denerwował mnie jednak wymuszony sentymentalizm. Dev Patel, Hugh Jackman i Sigourney Weaver chyba w ramach przegranego zakładu byli zmuszeni w tym zagrać.


Chappie


Podsumowując, nie polecam.

Komentarze

Popularne posty